5 marca br. 16 osobowa grupa pasjonatów wyruszyła śladem historii wpisanej w okolice Ornety. Pomysłodawcą i organizatorem trasy rajdu był Wojciech Kiziewicz, członek Stowarzyszenia MIASTOWIEŚ w Ornecie.
Do udziału w wędrówce zaprosił swoich dwóch kolegów ( teraz już i naszych!) Robcia z Rumii, (ciągnie wilka do lasu!, mieszkał kiedyś w Ornecie) i Roberta z Olszyna, którzy historię naszego regionu mają w „jednym paluszku”. Trasa rajdu wiodła przez Karkajmy, gdzie mogliśmy obejrzeć niestety już tylko ruiny pałacu właścicieli przyległych ziem, przez Bogatyńskie, gdzie mogliśmy podziwiać dzieła architektów, budowniczych pałacu, kościoła i kaplicy grobowej właścicieli majątku. Cieszyliśmy się bardzo widząc świetność budowli odrestaurowanej przez obecnego właściciela. Wędrowaliśmy leśnymi duktami, przez „młodniki”, żerowiska dzików. Zryte połacie ziemi wyglądały tak, jakby przed chwilą przejechał po nich wieloskibowy kultywator!
Poruszaliśmy się wschodnim brzegiem Pasłęki, by co pewien czas zatrzymać się i podziwiać piękno budzącej się z zimowego snu przyrody i bogactwo jej różnorodności. Wojtek i Robert X 2, doskonale uzupełniali się wzajemnie w przekazywanej nam wiedzy. Dzięki ich opowieściom odkrywaliśmy przebieg czasami wprost niewiarygodnych zdarzeń, dotykaliśmy dowodów życia, kultury, obyczajów mieszkańców tych terenów nawet z przed 1000 lat n.e , maszerowaliśmy (dosłownie) śladami bitew i walk rozgrywających się podczas wojny napoleońskiej, I i II Wojny Światowej. Gdyby Matka Ziemia umiałam mówić zapewne opowiedziałaby nam nie tylko o tych zdarzeniach, ale również i o ludzkich emocjach tamtych czasów…o determinacji, odwadze jak i ( a może przede wszystkim) o ludzkim bólu, lęku i cierpieniu walczących żołnierzy, poległych w dolinie Pasłęki. Wędrowaliśmy po miejscach przepraw rosyjskich oddziałów przez Pasłękę w czasie potyczki pod Lemittami (dziś po domostwach tej miejscowości pozostały już tylko kamienie), by dotrzeć do miejsca upamiętniającego walki francusko-rosyjskie z czasów wojny napoleońskiej. Przy drewnianym, omszałym krzyżu, stojącym samotnie w lesie, oddając hołd, z szacunkiem uczciliśmy minutą ciszy poległych i tamte tragiczne wydarzenia. Jak mówił Robert, zginęło wtedy około 4 tysięcy żołnierzy....
Dzięki otaczającej nas przyrodzie mogliśmy również nacieszyć oczy i duszę tętniącym o tej przedwiosennej porze życiem lasów i pól. Dolina rzeki Pasłęki odkryła przed nami swoje pierwotne piękno...stare, omszałe drzewa powalone siłą żywiołów, zielone, wysokie sosny, giętko poddające się podmuchom wiatru, pulsujące źródła, przemieniajace się w strumyki czystej, krystalicznej wody, biegnące w swym nurcie na instynkt do rzeki Pasłęki. Niewidoczne bobry, które zostawiły ślad swej wiosennej aktywności w postaci nagromadzonych świeżych wiórów drzewnych, śpiew ptaków, zapach wilgoci unoszącej się nad doliną i ....zapach historii tego miejsca. Jak powiedział Wojtek „tu czuć historię...”.
W grupie ludzi, których pasją są poszukiwania, odkrywanie historii naszego regionu, szacunek do ziemi i rozumienie praw przyrody, 19 kilometrowa wędrówka (momentami w deszczu ze śniegiem) była wspaniałym przeżyciem.
Link do tematu na forum ornecianki