Przemieszczeni w czasie

Przemieszczeni w czasie

Organizacje

24 marca br trasą Orneta - Morąg dojechaliśmy koło 3 km za Wojciechowo. Stanęliśmy samochodami przy drodze prowadzącej do Bogatyńskiego. Wszyscy się znamy z poprzednich wędrówek. Trzy osoby są z nami po raz pierwszy. Tworzymy grupę nie dużą, ale doświadczoną.

Nasi przewodnicy to pasjonaci, „weterani wędrówek”. Przemierzyli już setki kilometrów, by odkrywać w naszej współczesności ślady pozostawione na Warmii przez wielowiekową historię. Jak na „przednówek” pogoda jest wspaniała. Świeci słońce, wieje lekki wietrzyk. Humory nam dopisują. Łączy nas pasja odkrywców, przygoda i potrzeba bliskości z naturą. Weszliśmy w las po lewej stronie trasy. Tuż przy szosie widzimy niewielki wykarczowany teren. To doskonałe miejsce na postawienie obelisku upamiętniającego wydarzenia okresu wojen napoleońskich- mówi Wojtek. Przyglądamy się tej przestrzeni z zaciekawieniem. Dobry pomysł. Realizacją projektu „Obelisk” zajmuje się nasze Stowarzyszenie „Miastowieś”.

Wyruszamy w trasę. Maszerujemy przez las, polami, by dotrzeć do doliny rzeki Pasłęki. Widoki są niesamowite i ta cudowna przestrzeń, pachnie wolnością i wiosną. Stąpamy po ziemi, która jak zapisana księga opowiada nam przez narratora Wojtka, wojenną historię życia i śmierci. Zachwyt nad pięknem przyrody ustępuje miejsca zadumie. Stajemy na skraju pól i doliny. Przenosimy się w czasie. Jest rok 1807- 5 czerwca. Pod Lomitten, w dolinie rzeki Pasłęki francuskie oddziały oczekują w napięciu ataku Rosjan. Wraz z nadchodzącym świtem wzrasta napięta atmosfera ostatnich przygotowań do wojennej potyczki Pierwsze natarcie Rosjan następuje o godz. 800. Strategia walki jest dla nas współczesnych trudna do zaakceptowania. Żołnierze ustawieni w szyku szeregowym, na rozkaz dowódcy oddają do siebie z muszkietów po dwa strzały na minutę. „Repetuj broń, cel, pal…repetuj broń, cel, pal,,,”.

Zdyscyplinowanie, karnie, konsekwentnie prą do przodu. Jak tarcze, stanowiące zaporę w trzech pierwszych szeregach, jedni padają śmiertelnie ranni, drudzy pokaleczeni przez kule docierające do celu są zabierani na nosze przez sanitariuszy, bądź dogorywają na polu walki w ogromnych bólach i cierpieniu. Przetrzebione szeregi szybko uzupełniają nowi żołnierze. Francuzi broniąc przyczółka mostowego w Lomitten z usypanych 2-3 m wys. szańców strzelają do przeciwnika z armat. Walka trwa nieprzerwanie 14 godz. Lazarety są przepełnione. Pomoc rannym polega w przeważającej mierze na amputacji kończyn. Postępująca gangrena w krótkim czasie, jak cichy zabójca, również zbiera swe żniwo. Na polu potyczki pozostaje coraz więcej poległych żołnierzy. Nikt się już nimi nie zajmuje. Wykrwawieni dogorywają, by skonać na polu boju. Starcie wojsk trwa do godz. 2200, Rosjanie się wycofują. Chociaż w rozedrganej jeszcze przestrzeni czuć energię walki, determinacji, haosu lęku i bólu, noc przynosi ocalałym błogosławioną ciszę. Nadchodzący świt odkryje pole usłane ciałami poległych i roztoczy unoszący się zapach swądu spalenizny na zgliszczach. Rok 2012. Wracamy do rzeczywistości. Opowieść Matki Ziemi pogłębia nasz szacunek do historii ziemi po której stąpamy. Pogłębia świadomość siły i potęgi przetrwania życia. Wędrując dalej zanurzamy się w świat natury doliny rzeki Pasłęki. Przeprawa ta jest dla ludzi odważnych, zdeterminowanych i wytrwałych. Pokonujemy pięć strumieni podążających w swych nurtach na spotkanie z Pasłęką. Wspinamy się po stromych zboczach doliny.

Dochodzimy do szczytów wyżyn, skąd rozpościerają się widoki na całą dolinę. Pokonujemy zwalone siłą żywiołów drzewa, schodzimy w dół na mokradła i poruszając się odcinkami terenem bagiennym, wędrujemy wzdłuż koryta rzeki Pasłęki wychodząc na dukt leśny. Stajemy w Limitach (Lemitten) w siedlisku, po którym pozostała tylko nazwa i ruiny domostwa. Posilamy się pieczoną przy ognisku kiełbaską. Odpoczywamy, rozmawiamy, śmiejemy się, żartujemy. To inny świat, tak różny od codziennej, rozbieganej rzeczywistości. Pomimo fizycznego zmęczenia, pełen relaks. W drodze powrotnej wspinając się na wzniesienie doliny, docieramy do ścieżki wiodącej przez las. Podziwiamy wielkie sosny kanadyjskie, które tu ktoś posadził. Nasz dendrolog Dominik wypatrzył wśród wielu gatunków drzew sosnę jedwabną, która posiada miękkie delikatne igły oraz piękne szyszki oblepione żywicą jak szronem. W drodze mijamy szczątkowe już kopce dwóch usypanych z ziemi 1000-letnich kurhanów, miejsc pochówku Prusów. Wędrując dalej kierujemy się w stronę miejscowości Bogatyńskie.

Po raz drugi, w naszych wędrówkach mamy okazję podziwiać wyobraźnię oraz pracę architektów i budowniczych okazałego, późnobarokowego, piętrowego pałacu, zbudowanego w 1772r na fundamentach średniowiecznego dworu. Popadający w ruinę obiekt został odrestaurowany przez obecnego właściciela i cieszy nasze oczy swym pięknem. Zespół pałacowo-parkowy jest jednym z najwcześniej powstałych majątków na Warmii. W parku, na posesji, wrośnięty korzeniami swej kilkusetletniej historii życia, stoi potężny dąb. Mierzy w swym obwodzie u podstawy pnia ok. 7,5m! Wszyscy razem robimy wspólne zdjęcie przy wiekowym drzewie. Po 10 kilometrowym marszu docieramy do miejsca kończącego naszą wyprawę. Podeszwy naszych butów jeszcze dobrze nie ostygły, a już organizator i przewodnik - Wojtek Kiziewicz oraz Krzysztof Leźnicki -pasjonat wędrówek i historii ziemi Warmińskiej obiecują nam kolejny rajd pieszy. 

Tym razem z ciarami na plecach, aktywnością wyobraźni oraz wytężoną pracą naszych trochę uśpionych, rozleniwionych zmysłów. Czeka nas nocna wędrówka po leśnej głuszy oraz odpoczynek w zachowanych jeszcze bunkrach Trójkąta Lidzbarskiego. Będzie zagadkowo i ciekawie. Wszelkie informacje o planowanej nocą wyprawie będą zamieszczane na stronie Stowarzyszenia Miastowieś. Zapraszamy.

 

ORNECIANKA POLECA
REKLAMA