Mobing w kuratorium ? - Forum Ornecianki
Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie
  • Strona:
  • 1

TEMAT:

Mobing w kuratorium ? 2010/12/22 09:59 #1

  • zosia
  • zosia Avatar Autor
  • Wylogowany
  • Ekspert od polityki
  • Posty: 147
  • Otrzymane podziękowania: 0
Wicekurator oświaty na Warmii i Mazurach, Jadwiga Bogdaniuk oskarżyła swoją szefową o mobbing. Wicekurator zrezygnowała z funkcji, a o sprawie poinformowała wojewodę.

gazetaolsztynska.pl/15761,Mobbin ... wiaty.html

Re: Mobing w kuratorium ? 2010/12/22 10:27 #2

  • Anonymous
  • Anonymous Avatar
  • Gość
to jest reforma szkolnictwa jak taka osoba może pracować w oświacie ?

Re: Mobing w kuratorium ? 2010/12/22 22:08 #3

  • Anonymous
  • Anonymous Avatar
  • Gość

Gość napisał: to jest reforma szkolnictwa jak taka osoba może pracować w oświacie ?


Mobing w oświacie jest bardzo popularną formą spędzania "wolnego"czasu w pracy. Wzrastający feminizm powoduje wzrost poziomu testosteronu w organizmach kobiecych. To z kolei wyzwala "zwierzęce" instynkty w paniach nauczycielkach co z kolei prowadzi do nie pohamowanej agresji. Nie od dzisiaj wiadomo że miejscem kobiet jest dom i wychowywanie dzieci. Równouprawnienie i inne parytety doprowadzą świat do wielkiej tragedii. Kobieta na kierowniczym stanowisku to bomba z opóźnionym zapłonem. To bomba którą bardzo trudno rozbroić. Mobingu w wykonaniu kobiecym będzie coraz więcej.
REKLAMA

Re: Mobing w kuratorium ? 2010/12/24 15:03 #4

  • Anonymous
  • Anonymous Avatar
  • Gość

kapłan napisał:

Gość napisał: to jest reforma szkolnictwa jak taka osoba może pracować w oświacie ?


Mobing w oświacie jest bardzo popularną formą spędzania "wolnego"czasu w pracy. Wzrastający feminizm powoduje wzrost poziomu testosteronu w organizmach kobiecych. To z kolei wyzwala "zwierzęce" instynkty w paniach nauczycielkach co z kolei prowadzi do nie pohamowanej agresji. Nie od dzisiaj wiadomo że miejscem kobiet jest dom i wychowywanie dzieci. Równouprawnienie i inne parytety doprowadzą świat do wielkiej tragedii. Kobieta na kierowniczym stanowisku to bomba z opóźnionym zapłonem. To bomba którą bardzo trudno rozbroić. Mobingu w wykonaniu kobiecym będzie coraz więcej.
PRAWDA !!! Baby do garów !!!

Re: Mobing w kuratorium ? 2010/12/24 15:08 #5

  • Anonymous
  • Anonymous Avatar
  • Gość
U nas w oświacie mobbing to norma !!! Jest to zjawisko nie do ugryzienia !!! Dlatego,że dyrektorami są ludzie przyniesieni w teczkach/konkursy to fikcja/ ,krótko mówiąc same miernoty i wazeliniarze !!!

Re: Mobing w kuratorium ? 2010/12/24 22:00 #6

  • Anonymous
  • Anonymous Avatar
  • Gość

OBSERWATOR napisał: U nas w oświacie mobbing to norma !!! Jest to zjawisko nie do ugryzienia !!! Dlatego,że dyrektorami są ludzie przyniesieni w teczkach/konkursy to fikcja/ ,krótko mówiąc same miernoty i wazeliniarze !!!


zgadzam się z kolegą konkursy to FIKCJA !!! dyrektorem musi być facet i będzie porządek

Re: Mobing w kuratorium ? 2010/12/25 10:45 #7

  • Anonymous
  • Anonymous Avatar
  • Gość
Nic nie będzie w porządku-będzie coraz gorzej bo system jest chory.To co się dzieje w oświacie to nie wina kobiety lub mężczyzny na stanowisku dyrektora czy kuratora
Znalazłem taki tekst.Nie ze wszystkim się zgadzam, ale zaskakująco wiele stwierdzeń uważam za trafne.Tak kiedyś było-poczytajcie:

Ja, moi bracia i reszta naszej ulicy spędzaliśmy dzieciństwo na obrzeżach małego miasteczka?właściwie na wsi. Byliśmy wychowywani w sposób, który psychologom śni się zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny. Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wspominany z nostalgią nasze szalone lata 80.:
?Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych w naszej okolicy budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo Higieny Zabaw).

?Nie chodziliśmy do przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.

? Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy.

?Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, herbata ze spirytusem i pierzyna. Dzięki temu nigdy nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za raczenie dzieci spirytusem.

?Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy. Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem.

?Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo?jak zwykle.

?Nikt nie pomagał nam odrabiać lekcji, gdy już znaleźliśmy się w podstawówce. Rodzice stwierdzali, że skoro skończyli już szkołę, to nie muszą do niej wracać.

?Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął. Każdy potrafił pływać i nikt nie potrzebował specjalnych lekcji aby się tej sztuki nauczyć.

?Zimą ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy się trochę baliśmy. Dorośli nie wiedzieli do czego służą kaski i ochraniacze.

?Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.

?Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję, żeby zakablować rodziców. Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy. Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a policja zajmowała się sprawami dorosłych.

?Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka.

?W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać.

?Pies łaził z nami?bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi.

?Raz uwiązaliśmy psa na ?sznurku od presy? i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze.

?Mogliśmy dotykać innych zwierząt. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.

?Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie osikać lub ?tam? nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył, po tej czynności, rąk.

?Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić dzień dobry i nosić za nią zakupy.

? Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić dzień dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to dzień dobry wymusić.

?Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka.

?Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad. Ojciec postawił mu piwo.

?Do szkoły chodziliśmy półtorej kilometra piechotą. Ojciec twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów.

?Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.

?Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.

?Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz.

?Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść.

?Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.

?Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi. Nikt nie umarł.

?Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd.

?Musieliśmy całować w policzek starą ciotkę na powitanie?bez beczenia i wycierania ust rękawem.

?Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem.

?Nikt nas nie chronił przed złym światem. Idąc się bawić, musieliśmy sobie dawać radę sami.

?Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.

?Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie i koledzy ze starszej klasy. Rodzice chętnie przyjmowali pomoc przypadkowych wychowawców.


Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami. Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani.
My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak należy nas dobrze wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!

Re: Mobing w kuratorium ? 2010/12/25 13:12 #8

  • Anonymous
  • Anonymous Avatar
  • Gość

Gość napisał: Nic nie będzie w porządku-będzie coraz gorzej bo system jest chory.To co się dzieje w oświacie to nie wina kobiety lub mężczyzny na stanowisku dyrektora czy kuratora
Znalazłem taki tekst.Nie ze wszystkim się zgadzam, ale zaskakująco wiele stwierdzeń uważam za trafne.Tak kiedyś było-poczytajcie:

Ja, moi bracia i reszta naszej ulicy spędzaliśmy dzieciństwo na obrzeżach małego miasteczka?właściwie na wsi. Byliśmy wychowywani w sposób, który psychologom śni się zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny. Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wspominany z nostalgią nasze szalone lata 80.:
?Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych w naszej okolicy budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo Higieny Zabaw).

?Nie chodziliśmy do przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.

? Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy.

?Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, herbata ze spirytusem i pierzyna. Dzięki temu nigdy nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za raczenie dzieci spirytusem.

?Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy. Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem.

?Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo?jak zwykle.

?Nikt nie pomagał nam odrabiać lekcji, gdy już znaleźliśmy się w podstawówce. Rodzice stwierdzali, że skoro skończyli już szkołę, to nie muszą do niej wracać.

?Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął. Każdy potrafił pływać i nikt nie potrzebował specjalnych lekcji aby się tej sztuki nauczyć.

?Zimą ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy się trochę baliśmy. Dorośli nie wiedzieli do czego służą kaski i ochraniacze.

?Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.

?Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję, żeby zakablować rodziców. Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy. Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a policja zajmowała się sprawami dorosłych.

?Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka.

?W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać.

?Pies łaził z nami?bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi.

?Raz uwiązaliśmy psa na ?sznurku od presy? i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze.

?Mogliśmy dotykać innych zwierząt. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.

?Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie osikać lub ?tam? nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył, po tej czynności, rąk.

?Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić dzień dobry i nosić za nią zakupy.

? Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić dzień dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to dzień dobry wymusić.

?Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka.

?Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad. Ojciec postawił mu piwo.

?Do szkoły chodziliśmy półtorej kilometra piechotą. Ojciec twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów.

?Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.

?Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.

?Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz.

?Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść.

?Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.

?Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi. Nikt nie umarł.

?Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd.

?Musieliśmy całować w policzek starą ciotkę na powitanie?bez beczenia i wycierania ust rękawem.

?Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem.

?Nikt nas nie chronił przed złym światem. Idąc się bawić, musieliśmy sobie dawać radę sami.

?Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.

?Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie i koledzy ze starszej klasy. Rodzice chętnie przyjmowali pomoc przypadkowych wychowawców.


Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami. Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani.
My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak należy nas dobrze wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!

Tak,a potem napłodziliście następne elementy i karuzela kręci się dalej !!! Tak trzymać !!!

Re: Mobing w kuratorium ? 2010/12/26 00:32 #9

  • Anonymous
  • Anonymous Avatar
  • Gość
A ja bym chciał do tego wszystkiego wrócić...

Re: Mobing w kuratorium ? 2010/12/27 10:54 #10

  • Anonymous
  • Anonymous Avatar
  • Gość
Ornecianinie
Nie każdy na tym forum jest w stanie napisać post na tym poziomie co gość- tak długi a przy tym dobrze ułożony stylistycznie i bez błędów- nie sądzę więc, że jest "elementem".

Re: Mobing w kuratorium ? 2010/12/27 11:11 #11

  • Anonymous
  • Anonymous Avatar
  • Gość

Gość napisał: Ornecianinie
Nie każdy na tym forum jest w stanie napisać post na tym poziomie co gość- tak długi a przy tym dobrze ułożony stylistycznie i bez błędów- nie sądzę więc, że jest "elementem".


forum to nie komisja egzaminacyjna :lol: tylko miejsce do wymiany poglądów czy ktoś jest "elementem" nie decyduje poprawność stylistyczna postów na forum większość kryminalistów to bardzo inteligentni ludzie :P
  • Strona:
  • 1