Trudno jest żegnać przyjaciela –
zabrałem z tarasu bonsaie,
pokład przez to nie poweselał;
nie ma zmiłuj – jesień nastaje.
Tylko surfinie się nie poddały –
toczą kwiatowe Termopile,
kalendarz totalnie olały –
nie w smak im jakieś ,,demobile”.
Więc trwam i ja wraz z surfiniami,
aurę błogosławiąc bez końca –
nienasycony zachwytami.
Przyjaciel – letni zachód słońca.
Jedno jest w tym pocieszające:
przyjaciel nigdy nie zawodzi.
Przeminą ponure miesiące –
on wróci: pokrzepi, odmłodzi.