Tam beze mnie palą ognisko,
dym zalotnie zbłąkanych wabi;
Taftowo – pruskie uroczysko,
w dżezwie słodka kawa z Arabii.
Tam beze mnie świty, zachody –
tęsknota, nostalgia doskwiera.
Trochę szkoda, żem już niemłody,
lecz wkrótce trza się będzie zbierać.
Jak co roku znów tam zawitać,
gdzie czar, gdzie pierwsza miłość moja.
Ona czeka, znów mnie przywita –
pogańska, jeziorna dziewoja.
Tylko tam nic się nie zmieniło,
przeszłość zaklęta pozostała,
tam wszystko jest takie, jakie było –
Tafta ujarzmić się nie dała!
To czakram dla wtajemniczonych,
jeśli to czujesz – graba bracie!
To azyl dla nieujarzmionych,
może nas kiedyś tam spotkacie.