Forum dyskusyjne Ornecianki - Forum Ornecianki
Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie

Odpowiedz: Bonus

Nazwa
Tytuł
Załączniki

Historia tematu : Bonus

Maks. pokazywanych 2 ostatnich postów - (zaczynając od ostatniego)
2023/01/27 16:56 #0

Aszok

Aszok Avatar

Mieczysław Łuksza


Jako że w Ornecie jest wielu wędkarzy i sympatyków tego wielce intrygującego hobby, pragnę zaproponować Wam kilka historyjek tematycznie powiązanych. Oto pierwsze opowiadanie:


Niechaj i mnie będzie wolno podzielić się z Wami moim szczęściem. Być może opowieść moja doda komuś otuchy i pozwoli uwierzyć, że nawet najkoszmarniejsza passa kiedyś się kończy. Ktoś powiedział, że ,,wystarczy nie kraść”. Ja uważam, że wystarczy wierzyć.
Jeśli uważasz, że baśnie, lub jak mawiają sceptycy i eurosceptycy – bajki – to opowieści dla grzecznych, bądź też niegrzecznych dzieci, to zaniechaj bracie czytania, włącz sobie telewizor i raduj zmysły swoje!
Jeśli zaś – wierzysz w mądrości ludowe, pradawne przekazy, rzeczy nadprzyrodzone – poświęć chwil kilka i poczytaj.
Wydarzyło się to dawno, dawno temu, ale nie za siedmioma górami, ani siedmioma lasami, tylko tu – u nas. Byłem młody, silny i … rozgoryczony. Rozgoryczony siermiężną rzeczywistością PRL-u. Trudno nie popaść w depresję, gdy na sklepowych półkach hegemonię wiedzie ocet. I chyba… musztarda. Choć głowy za to nie dam.
Ale się nie poddawałem – wszelkimi dostępnymi możliwościami starałem się tę szarzyznę ubarwić. Już jako dziecko uciekałem w świat kolorowych wycinanek z papieru i kleiłem. Kleiłem wizję lepszego świata. Mojego świata. Tam byłem maharadżą i zamieszkiwałem w pięknym, ogromnym pałacu na Dekanie. Zajadałem się: samosami, pakorami, bhażijami i parathą. Na deser zaś: rasagulla, sandesz i … obowiązkowo – dżelabi.
Gdy wydoroślałem – nie porzuciłem swych marzeń. Moją pasją stało się wędkarstwo. Każdą wolną chwilę spędzałem z wędką nad wodą. Wędkowałem i nadal marzyłem.
Z perspektywy lat, które przeminęły niejednokrotnie zastanawiałem się jak to się mogło wydarzyć?Najprawdopodobniejsza hipotezą, to ta, że moje marzenia były tak intensywne i szczere, że zainteresowały jakieś bóstwo. I bóstwo to, może dla rozrywki, a może z innych pobudek, postanowiło je zrealizować. Jak to się odbyło – ano – tradycyjnie. Któregoś pięknego dnia złowiłem złotą rybkę. Ta, tradycyjnie obiecała spełnić moje trzy życzenia za darowanie jej wolności. Oczywiście przystałem na to i mimo pewnych wątpliwości wypowiedziałem swoje pierwsze życzenie:
- Chciałbym być maharadżą w Indiach.
Możecie mi wierzyć, bądź nie, ale w ułamku sekundy, niczego nie odczuwając znalazłem się w innej rzeczywistości. Stałem ubrany w ciężki od złoceń i ozdób z kamieni szlachetnych kostium w scenerii jak z moich marzeń. Wtedy się przeraziłem.
- Jezus Maria!!! Żartowałem! – chciałem krzyknąć, ale w porę ugryzłem się w język. Jeśli to, co się dzieje jest realne, to stracę drugie życzenie i nic nie zyskam. Spróbuję jeszcze raz i wtedy zadecyduję. Wziąłem kilka głębokich wdechów, wykonałem też kilka głębokich wydechów i zacząłem spokojnie rozważać. Jeśli jestem maharadżą, to nie powinienem się w tym stroju pałętać po nieznanej mi okolicy – a nóż mnie jacyś pariasi opadną i pozbawią. Nie tylko mego książęcego stroju, ale i zdrowia, a może i życia. Zatem potrzebne mi lokum. A gdzie powinien mieszkać maharadża? Oczywiście - w pałacu!
- Chciałbym mieszkać w stosownym do mego statusu pałacu – wypowiedziałem z pewną taką nieśmiałością drugie życzenie. I stało się. Znalazłem się we wnętrzach, które wywarły na mnie takie wrażenie, że długo nie mogłem oddychać. Gdy wyszedłem na olbrzymi balkon, widok jaki ujrzałem spowodował, że omal nie padłem. Stałem na chwiejnych nogach i powoli docierało do mnie, że moje marzenia z lat pacholęcych właśnie się realizują. Do tego stopnia, że przerastało mnie to. Teraz już nie mogłem się wycofać. Usłyszałem z tyłu głowy chóralne:
- Idź na całość! Idź na całość! Idź na całość!
Co to za maharadża bez kobity? – pomyślałem i wypaliłem uzupełniając komplet życzeń:
- Chciałbym znaleźć się w łożu z piękną maharani.
Ludzie!!! Do dziś pąsowieję, gdy sobie przypomnę jak cudnej urody niewiasta, w całkowitym negliżu, znalazła się u mego boku w olbrzymim wyrku z baldachimem. Żadne słowa nie opiszą upojnej, miłosnej nocy którą z nią spędziłem. Możecie bez skrępowania fantazjować, a i tak to będzie tylko namiastka. Gdy nazajutrz przebudziłem się i poczułem obok siebie gorące, pachnące ciało mojej rani pomyślałem, że nie można już być szczęśliwszym.
A jednak. Gdy rozkosznie przeciągnęła się we śnie i obróciła swą cudną twarz w moją stronę zauważyłem na jej czole czerwoną plamkę. Nie zastanawiając się zbytnio zdrapałem ją delikatnie i … wygrałem jeszcze ,,Poloneza”.