A to ci frajda – grzebać w słowach,
niczym w otwartej bombonierce;
wybierasz, co ci się podoba,
odrzucasz to, co cię nie łechce.
Nikt ci niczego nie narzuca,
sam jesteś sterem i okrętem.
I piszesz; albo o onucach,
albo, jak chcesz… o Ziemi Świętej.
Przebierasz, albo nie przebierasz –
to twoje słowa, ty tu rządzisz,
to twoja scena, to twój teatr;
ktoś ci przyklaśnie, ktoś osądzi.
Słowa jak ulęgałki macasz,
bezwstydnie i bez skrępowania,
czasami aż się w tym zatracasz,
może to już megalomania?