Forum dyskusyjne Ornecianki - Forum Ornecianki
Witamy, Gość
Nazwa użytkownika: Hasło: Zapamiętaj mnie

Odpowiedz: Tłumaczenie wiersza

Nazwa
Tytuł
Załączniki

Historia tematu : Tłumaczenie wiersza

Maks. pokazywanych 2 ostatnich postów - (zaczynając od ostatniego)
2022/05/07 20:07 #0

Aszok

Aszok Avatar

W poprzednim poście pierwsza wersja to oryginał, druga, to tłumaczenie z translatora. To moja wersja:

Agnes Miegel


(To) BYŁ (TAKI) KRAJ …




Zimno, wiatr wieje po pustej ziemi naszej,
popioły łatwiej rozwiewać niźli kurz i piasek.
Na zburzonej ścianie wysoka pokrzywa,
jeszcze wyżej oset na wietrze się kiwa.
Był taki kraj... Co się z Tobą, Czasie stało?
Tam złote żyto jak jezioro szumiało,
tam brzmiał śpiew cichy olch kiełkujących
dla klaczy do rzeki źrebaka wiodących.
Bryły stodół trwały nieruchomo we śnie
i katedra w mieście drzemała bezpiecznie.
Był taki kraj... W Noc Świętego Jana ognia tany -
od grobu, do grobu – po stare kurhany...
Trwał w powietrzu aromat pieczonego chleba,
w górze krążył bocian po bezkresie nieba.
Morze było lazurowe. I błękitne.
Plaże białe, niczym śniegi, aksamitne.
Księżyc mieszkał na skraju lasu – naprzeciw
w tę noc gorącą, czarodziejską, noc żniw.
To był kraj – gdzie mgła się ranna wlokła
jak pajęczyna wśród krzewów jałowca.
Brzozy błyszczały biało i złociście,
a owoce pigwy kryły się pod liście.
Żołędzie chrzęściły, gdy je deptałeś
w utwardzonych bruzdach leśnych alej.
Gwiazdy ci migały, daleko, w niebiesiech,
a nocą słyszałeś ryk jeleni w lesie.
Był taki kraj... Wschodni wiatr gwizdał, mocno wiał.
A on tam leżał. Cicho jak w lodzie statek. Trwał.
Śnieg przykrył nasiona jak puszystym pierzem,
nie widać już łosia wydeptanych ścieżek.
Na lodowej grobli może łzy wieszało,
coraz więcej łodzi na łów wypływało.
Pod ciepłym dachem z trzciny i słomy
krosno klekotało pieśni starej tony:
,,Nie jesteśmy jeszcze starymi dziadami,
póki na swe życie sami zarabiamy”.
To był kraj ! Jak my kochaliśmy tę ziemię !
Lecz – jak z wydm piach – zasypało ją przerażenie.
Zamarzli w śniegach, w ogniu się spalili, daleko – na ziemi wrogiej – w nędzy zgnili.
Reszta na dnie morskim w spokoju spoczywa,
bałtycki przypływ nagie ich kości obmywa.
A my, Ojcze! Ostatni, bezdomni – dryfujemy...
Gorzki posmak po sztormie wciąż w ustach czujemy.
Bezradni – jak liście na wietrze – jesienne
w samotności błądząc; niechcianej, bezdennej.
Nigdy nie narzekać ! Sens naszej maksymy.
Dałeś i ...zabrałeś. My żyć z tym musimy.
Przebacz sercom, które się Tobie poddały.
Bo to nie ich wina. Zbyt mocno kochały...

Tłumaczenie: Mieczysław Łuksza