Rzeczywistość jak na zakwasie
w szalonym korowodzie gdzieś gna,
a w entropii galimatiasie
tkwi niepozorny człowieczek – ja.
Resztki życia między palcami
jak klepsydry piasek przepuszczam.
Słodzę gorycz dni wspomnieniami,
smutny uśmiech wykrzywia usta.
Koledzy rozpierzchli się w niebyt,
rosyjska ruletka nadal trwa;
nie dla nich już ziemskie potrzeby,
a kto następny w kolejce? Ja?
Będzie OK! Spokój grabarza.
Jam refleksyjny, racjonalny.
Tak jakoś – mnie to nie przeraża –
nie liczę na niebiańskie laury.
Mimo wszystko jednak się cieszę,
że to piasek, nie błoto życia
i że nigdzie się już nie spieszę,
nie mam już szczytów do zdobycia.