No a co jak już przyjdzie jesień,
jak lato się już zresetuje?
Jak pustką zaświeci twa kieszeń,
jak listopadem zawiruje?
Odejdą czarowne zachody,
kalendarz niczym parias schudnie,
chochoły zaludnią ogrody,
słońce spać pójdzie już w południe.
Co wtedy sprawi:,, Ach!” – poeto?,
co ci pozwoli nie zardzewieć?
Może tęsknota za Ornetą
na drugą stronę cię przewiezie.
Bateriom twoim zdechnąć nie da,
a wiosna znowu będzie nasza -
na zawsze nie zawita bieda
i zatańczymy znów czardasza.
*
Jeszcze się lato nie skończyło,
a ja już za nim tęsknię, tęsknię!
Jeszcze mi się nie wymarzyło,
a wiem że to takie… niemęskie.
Uczyli mnie w szkole różności:
cykl Krebsa, chemiczne reakcje,
arytmetyczne zawiłości,
a zapamiętałem – wakacje!
Koniec czerwca i … dzień wolności!
Jakże szczęśliwa to godzina.
To już zostaje do starości,
bo tego się nie zapomina.
Tłustą czcionką w jaźni wyryte –
zawsze latem jestem w Ornecie.
Ten imperatyw to priorytet,
jak nie przyjadę no to… wiecie.