Dlaczego ludzie wiersze piszą,
gdzie tkwi przyczyna aberracji?
Czy jakiś głos wewnętrzny słyszą
co zmusza ich do interakcji?
A może to jest zwykła próżność,
ta słowna ekwilibrystyka?
Wierszoklecenie, rymomówność,
quasi-epicka retoryka.
Pawie stroszenie gryzipiórka
co się wgramolić chce na Parnas?
W otchłanie sławy dałby nurka,
lecz – perspektywa raczej marna.
Mnie ta przypadłość też dotyczy?
W połowie wypełniona szklanka:
szczypta goryczy, łyk słodyczy
i jest, na szczęście – Ornecianka.