Jak miło że mamy tak znanego ornecianina Kto by pomyślał. Sommerfeld to nie jest nazwisko żydowskie?
Żydowskie czy nie żydowskie - czy to jest takie ważne?
Bruno Sommerfeld był z pochodzenia Niemcem, w roku 1935 otrzymał polskie obywatelstwo. Jego przodkowie od kilku pokolen notowani sa w księgach metrykalnych kościoła katolickiego
Oto jak wspomina go jego syn Bruno Sommerfeld jun. z wnukiem Ronem mieszkający obecnie w Calgary (Kanada):
„Budynek fabryczny miał 2 piętra. Był biały. Moja matka, Julia, również była na zdjęciu z okazji 25-lecia.
Ernst często miał w kieszeni czosnek, który zjadał. Zażartował, że dlatego żył tak długo. Pachniał czosnkiem. Ale nie wie, co się stało z Ernstem.
Gdyby Bruno senior znalazł odciski palców na pianinie, byłby niezadowolony. Mieli kogoś, kto zawsze czyścił fortepiany.
Fortepiany składano bez gwoździ i prawie bez śrub. Wszystkie zostały sklejone specjalnym klejem.
Jedyne śruby znajdowały się na zawiasach pokrywy.
Mój ojciec został ostrzeżony, żeby wyjechał z Polski, bo zbliżała się wojna, ale nie chciał wyjeżdżać.
Julia nie grała na pianinie. Bruno senior kochał skrzypce. pamiętam, że posiadał skrzypce Stradivariusa. Miał szafkę pełną skrzypiec. Od czasu do czasu wyjmował jedne i grał. Zwłaszcza w okolicach Bożego Narodzenia. Bruno senior kolekcjonował skrzypce.
Sprzedawali fortepiany w całej Europie. Aż do Turcji.
Kiedy przynosili fortepian, Bruno Sr. szedł za nim. Upewniał się, że nie jest uszkodzony ani porysowany. Czy nie ma nawet odcisku palca na pianinie. Był bardzo wybredny.
Wszystkie jego dzieci, Joe i Mary i ja musiały brać lekcje gry na pianinie. Jeśli nie grali dobrze, Bruno Sr dźgał ich kijem. Dzieciaki skarżyły się Julii, kiedy to się stało.
Bruno senior testował fortepiany przed opuszczeniem fabryki. On też je dostrajał. Jeśli coś było nie tak, upewniał się, że zostało to poprawione, zanim instrument opuścił fabrykę. Mógł od razu stwierdzić, czy coś jest nie tak.
Fortepiany były bardzo dobrze wypolerowane.
Wczesne pokrycie klawiatury miały ostre krawędzie, a późniejsze były zaokrąglone. Bruno sen. pozbył się projektu o ostrych krawędziach.
Pod koniec działalności fabryki wykonali także elektryczną pianolę, samogrające pianino.
Bruno senior codziennie nosił garnitur. Biały kołnierzyk, czarny krawat. Miał złoty zegarek kieszonkowy.
Nigdy nie miał zegarka na rękę.
Bruno senior był bardzo hojny dla pracowników. Zamawiał wiele skrzynek piwa do stołówki. Podobało im się to. Dostawali też dużą premię na Boże Narodzenie za dobrą pracę, którą wykonywali.
Ja obserwowałem, jak budują fortepiany i uwielbiałem zapach nowo budowanych fortepianów. Zwłaszcza szelak, można się nawet nim upić.
Bruno senior czuwał nad budowaniem pianin. Na przykład zadbał o to, by pracownicy nakładali klej w odpowiednie miejsca, aby drewno się nie wypaczało.
Ruby Rubenstein był jednym ze sprzedawców w salonie, w centrum miasta. Był także pianistą.
Znał 5 języków, w tym polski, rosyjski, niemiecki i ukraiński. Wraz z Joe jeździliśmy do Rosji, aby się bawić.”
Był także niewidomy pracownik, który testował fortepiany podczas budowy. Był całkowicie niewidomy, ale potrafił grać na fortepianie. On grał zawsze w naszym domu w dniu urodzin ojca, 13 czerwca. Niewidomy pianista przychodził wcześnie rano i grał na fortepianie. Julia zawsze wiedziała, nawet z łóżka, kiedy przychodził do domu i się bawił.
Na zdjęciu z okazji 25-lecia jest również sekretarka. Prawdopodobnie nazywała się Jabłońska. Zajmowała się całą papierkową robotą. Używała maszyny do pisania Underwood Master. Potrafiła pisać tak szybko, jak dyktował Bruno Senior.
Przypominam sobie historię grania na elektrycznej pianoli i oszukiwania ludzi. Myślę, że i dziś pianino elektryczne nie jest zbyt popularne. To może trochę wyjaśnić, dlaczego Bruno sen. był niezadowolony z oszukiwania ludzi.
Pamiętam, że ojciec kupił jeden z rowerów z dużym kołem z przodu i małym z tyłu i jechał na nim. Zrobiono z tego zdjęcie. To było coś wyjątkowego, ponieważ rowery były rzadkością i mógł to być jeden z pierwszych takich rowerów w Polsce.
Kiedy ojciec się golił, wrzucał do kremu jedną kroplę oleju i mieszał. Zawsze jedna kropla. Olejek dawał bardzo gładkie golenie. Golenie zajmowało mu dużo czasu. Był bardzo dokładny.
Ojciec miał prywatny apartament nad fabryką. Przebywał tam wiele nocy. – On po prostu tam mieszkał. To było na drugim piętrze. Jego biuro też tam było.
Bruno senior codziennie miał tę samą rutynę. Wstawał w tym samym czasie, zakładał garnitur i trencz (który był niebieski), jeśli wychodził z domu. Codziennie przechodził przez całą fabrykę.
Ojciec lubił opowiadać dzieciom, kiedy pracownicy zaczęli budować nowy fortepian lub pianino. Pierwszym etapem budowy fortepianu było wyselekcjonowanie drewna. Bruno senior również był zaangażowany w ten proces. Najpierw sprawdzał drewno, a także upewniał się, że wszystko tam jest w porządku. Drewno było wyjątkowe, pochodziło z Ameryki Południowej. Musiało być całkowicie suche. Specjalny klej, którego używali do drewna, musiał zostać ugotowany. Nakładano go pędzelkiem na gorąco. W piekarniku cały czas palił się ogień. Proces budowy fortepianów był trudny i wymagał dużo planowania. Uzyskanie kształtu wymagało dużo pracy. Klej fortepianowy sechł przez tydzień. Pozwalali klejowi wyschnąć i bardzo dokładnie usuwali jego nadmiar, który kapał w czasie schnięcia. Bruno senior uważnie nadzorował ten proces. Bruno sen. pracował od rana do nocy.
Pamiętam, że klej był gumowaty i bulgotał podczas gotowania. Lubiłem zabierać resztki drewna do domu i budować z nich zamki. Bruno senior i Julia interesowali się zamkami i tym, jak ludzie żyli w tamtych czasach.
W przypadku krótkiego fortepianu pokrywa musiała być bardzo płaska. Bruno senior sprawdzał pokrywy i upewniał się, że są płaskie. Bez względu na to, jak suche było drewno, nadal istniała możliwość wypaczenia, a pokrywy musiałyby być płaskie, zanim przejdą dalej. Wewnątrz fortepianu znajduje się żelazna rama. Były one dostarczane do fabryki z zewnątrz. Klawisze na wczesnych fortepianach były w rzeczywistości z kości słoniowej. Później przeszli na plastik.
Struny były wykonywane w fabryce. Jedna maszyna naciągała drut. Rozciąganie było bardzo specyficzne, do milimetra. Inna maszyna owijała go miedzią. Staranne wykonanie i dobór materiałów pomagają w stworzeniu dźwięku. Struny były pod dużym napięciem i dla wszystkich obowiązywały procedury bezpieczeństwa, więc nikt nie został ranny. Tworzenie fortepianów było sztuką. Robili wiele fortepianów na raz, etapami.
Kiedy wybuchła wojna, pamiętam, że ojciec ciągle przebywał w fabryce. Ukrywał polskich pracowników. Najwyraźniej naziści, którzy przywłaszczyli sobie nasz dom, zostali tylko na chwilę, a potem ruszyli dalej. Pamiętam, że ojciec w końcu wrócił do domu i został przez długi czas. Julia też tam była. Myślę, że naziści zostawili nas w spokoju bo mówiliśmy po niemiecku.
Podczas gdy Bruno Sr i Joe byli w wojsku, ja Jr nie przebywałem w domu. Pamięta, że mieszkaliśmy w prywatnych pokojach i w mieszkaniu Julii.
Nie pamiętam, dlaczego podjęto decyzję o przeprowadzce do Berlina. Uważałem, że zostaliśmy wypędzeni z Polski. Julia poradziła sobie z tym wszystkim. Do Berlina dojechali wozem konnym. Przywieźli ze sobą fortepian Sommerfelda, on był najważniejszy ze wszystkich rzeczy! Nie mieli smaru do osi wozu. Było bardzo mało jedzenia. Pamiętam, że musieliśmy jeść koninę i gotowane ziemniaki. Pamiętam, że było trochę soli i to było bardzo wyjątkowe.
Pamiętam, jak przechodziłem przez ruiny po bombardowaniach w poszukiwaniu żywności i zapasów. Musieliśmy być ostrożni, ponieważ niektóre bomby miały włączone zegary i mogły wybuchnąć długo po tym, jak zostały zrzucone. Do Berlina oprócz Rosjan wkroczyła również armia amerykańska i miała własny obóz. Ludzie mieli bardzo mało jedzenia. Amerykanie przywozili żywność dla ludzi. Obozem tym było lotnisko Tempelhof.
Kiedy Bruno senior wyszedł z wojska, spotkał się z Julią i dziećmi (w tym Joe). Chcieli jak najszybciej wydostać się z Berlina. Wszyscy w końcu wsiedli do pociągu i udali się do Konstantz, blisko granicy ze Szwajcarią. Mieszkaliśmy kilka lat tam ale plan był taki, że wszyscy chcieliśmy wyemigrować jako obywatele polscy. Robiliśmy przygotowania do tego wyjazdu. Jako wysiedlani obywatele mieliśmy wybór, dokąd się udać. Australia, Argentyna, Kanada. Musieliśmy ustawić się w długiej kolejce. Każda linia była innym krajem. Myśleliśmy, że Australia jest za daleko, z 1 miesiącem na statku. Wybraliśmy więc Kanadę. Pamiętam, że 7 marca 1951 otrzymaliśmy dokumenty na wyjazd do Kanady ale mój ojciec powiedział „ja nie jadę” i sam wrócił do Berlina. 14 marca wyruszyliśmy statkiem „USNS Gen. Stewart”. 21 marca dotarliśmy do portu Halifax w Nowej Szkocji. Kiedy wysiedliśmy ze statku, zobaczyliśmy śnieg, ale wojny nie było.
Stamtąd musieliśmy czekać na pociąg jadący na zachód. Pociąg był pełen imigrantów i prawie nic do jedzenia. Dotarcie do Lethbridge w stanie Alberta zajęło im tydzień. Wysyłaliśmy do polskich władz prośby o potwierdzenie naszego pochodzenia, bo urodziliśmy się przecież w Polsce. Po jakimś czasie otrzymaliśmy odpisy naszych metryk urodzenia.
Potem przeprowadziliśmy się do Calgary i tu żyjemy do tej pory.” Rozmowa z dn 13 stycznia 2022 r.
Fotografia z obchodów 25 lecia istnienia firmy. Rok 1930, z archiwum rodzinnego Sommerfeldów
C.D.N.