Witamy,
Gość
|
TEMAT:
Choć miasto niewielkie... 2013/01/14 18:43 #1
|
Kolejny artykuł z Panoramy Północy. Tym razem nr 39 z 29 września 1968.
Choć miasto niewielkie… Przybyliśmy tutaj w dniach pełnych napięcia. W kioskach od rana brak było gazet i mogło się zdawać, że sprawa, która nas tutaj przywiodła, przynajmniej na dziś zeszła w zainteresowaniach ludzi na drugi plan. Nieprawda, że poważne wydarzenia międzynarodowe największym echem odbijają się w wielkich, tętniących życiem ludzkich skupiskach. W małych miasteczkach, gdzie życie płynie jednostajnym nurtem, a ludzie mają więcej czasu, wydarzenia, rozgrywające się gdzieś w świecie, tym żywiej mącą spokój i ciszę. Jeszcze jedna była przyczyna, że pytanie u dyskusję nad tezami zjazdowymi wydawało się mieć tutaj charakter trochę inny niż gdzie indziej. Orneta to nie Wałbrzych, Gdynia, Żerań. Urocze XIV-wieczne miasteczko na Warmii nie posiada wielkiego przemysłu i wyższych uczelni, nie mają tutaj swoich siedzib kierownictwa resortów gospodarczych, a procesy przemian społecznych, burzliwe w innych centrach kraju, tutaj zawsze przebiegały z dozą zrównoważenia i spokoju. Oto cała Orneta: nawet nie 10 tysięcy mieszkańców, kilka małych zakładów przemysłowych, piękny ratusz. mnóstwo zabytków, biegnący tędy szlak kopernikowski i ta osobliwa atmosfera, jaką tchną stare miasteczka, obrosłe w historię i legendę. Przed laty właśnie historia sprowadziła mnie tutaj. Było to po artykule w pewnym antypolskim czasopiśmie zachodnioniemieckim przypominającym z zachwycającym tupetem, że Warmia, jak tyle innych ziem polskich, była zawsze „deutsch" i rzecz jasna. Ornetę kwalifikującym jako miasto rdzennie niemieckie, tak samo. Jak czynią to z Krakowem, Toruniem i dziesiątkiem innych. Z owym równie głupim co bezczelnym artykulikiem udałem się do Ornety, ciekaw, co mi powiedzą mieszkańcy. Nie chodziło oczywiście o dyskusję na ten temat, bo o czym tu dyskutować; raczej ciekaw byłem, jakim zasobem rzeczowej wiedzy historycznej o własnej przeszłości władają obywatele malowniczej Ornety. Wprost zasypali mnie wiadomościami, udostępnili swoje prywatne archiwa i dorobek wieloletnich szperań. — Chce pan usłyszeć, jakie nazwiska nosili orneccy burgrabiowie? Proszę zerknąć do tej monografii niemieckiej. O, męczył się pruski historyk, a tylko imiona udało mu się sfałszować. Wylicza wśród burgrabiów Georga Majewskiego. Andreasa Pilchowicza, Johanna Łęczyńskiego, Gregora Kaszubeckiego. Burgrabiego Boznańskiego przechrzci! również na „Johann" a... Byli bardzo dumni w Ornecie z wiedzy, jaką zgromadzili o historii swojego miasta. Miejscowy działacz społeczny wyjaśnił dziennikarzowi: — Przygotowujemy specjalny materiał di nauczania w naszych szkołach. Niech dzieci wiedzą o mieście... Od najdawniejszych wieków należeliśmy do polskiej Korony, nieraz walczyliśmy z Krzyżakami. A Niemcy śmią twierdzić, że oni tu zbudowali kulturę i gospodarkę. Wieczni kłamcy... Każdy kamień ciosała tu polska ręka, każda nasza uliczka i budowla ma polską duszę. Wartko płynęła wówczas nasza rozmowa o przeszłości. Jak dzisiaj potoczą się rozważania o materii zupełnie współczesnej i bardziej skomplikowanej? Co myślą o tezach na V Zjazd w tej samej Ornecie, miasteczku posażnym wprawdzie w bogatą historię, lecz zarazem w trzy — cztery zaledwie zakłady przemysłowe, z których żaden w nowoczesnej, przemysłowej Polsce nie stanowi obiektu choćby średniej rangi? ★ Wizyta w komitecie. Okazuje się, że do dyskusji o zadaniach gospodarczych w zasadzie dotąd w Ornecie nie przystąpili. Nie oznacza to, by nie mieli ciekawych propozycji i dojrzewających przemyśleń. Sekretarz Komitetu Miejskiego partii radzi zapoznać się z referatami, j przygotowywanymi na zebrania przedzjazdowe w niektórych zakładach pracy. — Dyskutowaliśmy do tej pory o sprawach społeczno- politycznych — mówi sekretarz Stefan Sardeja — bardzo angażujących ludzi i nadzwyczaj ożywiających atmosferę polityczną w organizacjach partyjnych. To ożywienie objęło zresztą nie tylko towarzyszy partyjnych. Wie pan, ilu nowych członków przyjęliśmy? Analiza zdarzeń, zachodzących w życiu politycznym kraju zmusza ludzi do określenia własnego stosunku do nich, każdy widzi: to jest tak, a to tak, partia proponuje taką drogę, następujące rozwiązania. Człowiek jest mądry rozważy, pomyśli i nie tylko akceptuje program, lecz zarazem decyduje się aktywnie go popierać, pragnąc po- móc rozwiązać sprawy, które w końcu również jego osobiście dotyczą. Wtedy prosi o przyjęcie go do partii. Zresztą kwestie, pozornie zamykające się w kręgu spraw ideologicznych, rychło okazują się związane z bardzo konkretną, praktyczną działalnością. Gdy mówimy na przykład o szkole i wychowaniu, o kształtowaniu patriotycznych i obywatelskich postaw młodych ludzi, a wiadomo, jak ogromnie aktualny to temat i dlaczego taki nacisk kładą nań tezy, wówczas siłą rzeczy nasuwa się pytanie: jak u nas, w Ornecie, szkoła spełni swoje zadania? I wtedy stajemy przed zagadnieniami bardzo konkretnymi, trudnymi, wymagającymi ofiarności i wysiłku wielu ludzi... W naszej tysiąclatce, wybudowanej dla trzystukilkudziesięciu dzieci — uczy się ich jeszcze raz tyle, mamy utrapienie z remontem szkoły numer 1, istnieje potrzeba budowy nowej szkoły. Oto konkretne kłopoty i konieczność uporania się z nimi. To tylko dla ilustracji. Jak dyskusja nad tezami niejako prowokuje ludzi, nawet w naszym małym miasteczku, do czynnej postawy i gospodarskich rozważań. Właśnie na tym polega ciekawa właściwość tez. Nawet ich ogólne sformułowania przekonująco narzucają potrzebę określonego, lokalnego działania. Nie jesteśmy potentatem gospodarczym czy ośrodkiem naukowym, a jednak tezy dotyzą również naszych problemów i naszego życia. To nie tylko kwestia tego, jak ułoży się nasze życie, jak będzie z zaopatrzeniem rynku i dokąd zmierzają propozycje norm urlopowych. Rzecz również w tym, że tezy mówią o zjawiskach, które i my, u siebie w Ornecie, winniśmy rozwiązać. Sekretarz Sardeja wyliczał kolejno problemy, które oczekują załatwienia i w dyskusji przed zjazd owej muzą znaleźć swoje odbicie w postaci konkretnych wniosków i postulatów. Okazuje się, że małe miasto nurtuje wiele spraw i dyskusja nad tezami pomoże nadać im definitywny kształt. Choćby ta historia z wozami. Wytwórnia wozów jest największym zakładem w mieście i daje pracę 300 zatrudnionym. Ten ostatni fakt bardzo podkreślają w wytwórni: 300 ludzi pomnożyć przez rodziny, które żyją przecież z tych pensji — zatem jedna siódma lub jedna ósma mieszkańców miasta zawdzięcza swoją egzystencję wozom; ogumionym, konnym wozom, które rozprowadza się stąd na cały kraj. Orneta jest największym ich producentem w Polsce i uznanym specjalistą w tej branży, cieszy się dobrą renomą i odpowiednimi tradycjami. Wytwórnia dopracowała się własnych kadr i fachowców, wyszkoliła prawie 100 czeladników i z produkcji wartości niecałych 6 milionów złotych rocznie — to wtedy, gdy przed dwunastu laty dyrektorem został Mikołaj Mieniewski — doszła dzisiaj do produkcji rocznej. wartości 110 min zł. Zdawałoby się, że wszystko jest w przykładnym porządku. Oto zakład ważny dla miasta, wyspecjalizowany, przynoszący spore dochody. Dlaczego więc organizacja partyjna wytwórni przygotowuje specjalne wnioski do swojej dyskusji przedzjazdowej? Nie tylko zmierzające do poprawienia współpracy z kooperantami, dostarczającymi produkty nie zawsze przyzwoitej jakości; postulaty sięgają znacznie dalej. Zakład trapi zasadnicza trudność — setki nowych wozów zalegają place, nie znajdując nabywców! Dyrektor Mieniewski mówi:— Właśnie dyskusja nad tezami zjazdowymi umożliwi nam sprecyzowanie i wysunięcie pewnych wniosków zmierzających do uzdrowienia trudnej sytuacji. Jej przyczyny, naszym zdaniem, dadzą się usunąć względnie nieskomplikowanym zabiegiem. Kłopot z tym. że do tej pory nie mogliśmy dobić się uznania naszych argumentów... Od jakiegoś czasu notujemy trudności w zbycie naszych wozów. Taki wóz, zależnie od typu, kosztuje od ośmiu do trzynastu tysięcy złotych. Szkopuł w tym, że obecnie znajduje on coraz mniej nabywców, mamy już taki zapas wozów, że właściwie powinniśmy zamknąć wytwórnię i wysłać załogę na bezpłatny, dłuższy urlop. A przecież ludzie muszą żyć. mają rodziny... Zastanawialiśmy się, co wpłynęło na zahamowanie sprzedaży wozów. Wiemy, że rynek został nimi już w pewnej mierze nasycony, czy jednak tak dalece, by należało zdławić produkcję? Zwołaliśmy do Ornety naradę naszych kontrahentów, wspólnie analizowaliśmy i przedyskutowaliśmy sytuację. Obliczenia dowodzą, że w kraju używa się jeszcze około miliona prymitywnych, kutych wozów. Można sobie wyobrazić, jak one niszczą drogi i o ile są kłopotliwsze w użytkowaniu... Kuty wóz — i ogumiony, na łożyskach! Doszliśmy do przekonania, że milion użytkowników trwa przy starych wozach głównie dlatego, że nowy, ogumiony, jest dla nich za drogi. Cena, która przed laty, gdy istniał duży popyt, była życiowa i zrozumiała, dzisiaj, zwłaszcza dla mniej zamożnej grupy użytkowników, wydaje się zbyt wysoka. Oto cała filozofia. Postanowiliśmy poważnie obniżyć cenę wozów, możemy to śmiało uczynić, nadal mieszcząc się w ustawowym zysku. Wystąpiliśmy z takim wnioskiem do Państwowej Komisji Cen w Warszawie. Niestety — wniosek odrzucono. Wysuniemy go ponownie teraz, w dyskusji przedzjazdowej, dyktuje nam to interes zakładu, załogi i ten ogólniejszy — społeczny... Tyle dyrektor Mieniewski. Nie jest sprawą dziennikarza opiniowanie o słuszności czy niesłuszności tej propozycji. Można tylko dodać, że w rozmowach w mieście słyszeliśmy także zdania przeciwne, również uargumentowane, uzasadniające, że mimo wszystko dla dobra zakładu trzeba będzie rozważyć kwestię zmiany produkcji, bowiem wiecznie na wozach nie można jeździć. I tutaj właśnie kapitalna rola dyskusji przedzjazdowej. Dzięki niej możliwe staje się wypracowanie decyzji prawidłowej i rozsądnej, wielce ważnej dla kilkuset ludzi w Ornecie i rzeszy nieznanych odbiorców ich pracy... Zastrzegają w mieście, że ich problemy są drobne w skali kraju, lecz istotne dla nich, w Ornecie. Przewodniczący miejskiej rady, Krzysztof Wójcik, w czasie rozmowy zagląda do egzemplarza tez, wyłuskuje fragmenty zakreślone na marginesie. Budownictwo mieszkaniowe. Ileż tutaj do załatwienia. Udało się już unormować stosunki w spółdzielni mieszkaniowej, trzeba będzie zresztą opracować wnioski zwiększenia budownictwa i spółdzielczego, i rad narodowych. Dwie ulice, Elbląska i Dąbrowskiego, zostaną wyburzone, gdyż stare budy giną śmiercią naturalną... W ogóle wiadomo, jak z mieszkaniami. Ludzie czekają w kolejce, a tutaj specjaliści potrzebni, na przykład lekarze, więc silą rzeczy kolejność przydziałów zostaje zmieniona i znowu swary i pretensje. Zostanie rozbudowana fabryka śrub, kilkuset nowych pracowników znajdzie się na miejscu, lecz fachowców należy sprowadzić, więc nowy problem mieszkaniowy. Przewodniczący zatrzymuje uwagę na innym punkcie tez: — Proszę, usprawnienie handlu i usług... Owszem, rzemieślnicy chcą się u nas osiedlać, lecz gorzej z pomieszczeniami dla nich. Chcemy im umożliwić adaptację pomieszczeń gospodarczych w mieście, a to z kolei wymaga wyrugowania z tych pomieszczeń hodowli krówek, świń; zabraliśmy się już za to, zresztą i z innych względów należy wyprzeć z miasta hodowlane praktyki. Przybywa w domach sprzętu elektrycznego, telewizorów, musimy uruchomić filię Eldomu... Dziesiątki problemów. Handel i prace nad uporządkowaniem miasta, obowiązki, jakie narzuca położenie nad szlakiem turystycznym, remont ratusza... Ratusz jest oczkiem w głowie miłośników Ornety. XIV-wieczne cacko zamierzają nie tylko wyremontować, lecz nawet przebudować wewnątrz: pomieści się w nim kilka instytucji i placówek socjalnych i kulturalnych. Dokumentacja już przygotowana, lecz kłopot ze znalezieniem fachowego wykonawcy. Istnieje w Gdańsku przedsiębiorstwo konserwacji zabytków, tylko jak ściągnąć je do Ornety? Gdy bawiliśmy w Ornecie, przygotowywano się do przedyskutowania licznych spraw. Tezy na Zjazd pobudziły organizacje partyjne do poszukiwań skutecznych rozwiązań i dróg. W mieście, w jego zakładach pracy wyważały się propozycje i wnioski. Ze program partii spotkał się w starej Ornecie z najżywszą aprobatą, dowodzi nie tylko dyskusja... Na kilku ostatnich zebraniach partyjnych dziesięciu mieszkańców Ornety poprosiło o przyjęcie ich do PZPR. |
|