Wormditt – symbol losów Warmii
reklama

Wormditt – symbol losów Warmii

Ostpreußen-Warte

Historia

Artykuł z gazety Ostpreußen-Warte opisujący wizytę niemieckich gości w Ornecie. Numer wydany 8 sierpnia 1958 roku. Niemieccy turyści są zdziwieni zaangażowaniem władz Polskich  nazywanych zagraniczną administracją, w ochronę zabytków Ornety. Tłumaczenie zrobione "maszynowo". Proszę brać poprawki na ewentualne błędy. 

Wormditt – symbol losów Warmii. Czego doświadczyli podróżnicy z Berlina Zachodniego w „stolicy” Warmii.

Liczba podróżnych z Niemiec Zachodnich, którzy w ostatnim czasie podróżowali do południowych Prus Wschodnich, jest niewielka, ponieważ strona polska coraz bardziej utrudniała wydawanie wiz. Teraz jednak do Berlina Zachodniego wróciło kilku rodaków, którzy otrzymali pozwolenie z Warszawy na podróż do stron rodzinnych.

Dwóch z nich przebywało głównie na Warmii, gdzie również mieli okazję odwiedzić Wormditt. Do miasta dotarli z Allenstein (Olsztyn) autobusem. Podróż przebiegała przez Locken (Łukta), Mohrungen (Morąg) i Liebstadt (Miłakowo). Wysiedli na przystanku przy Allensteiner Chaussee (szosa olsztyńska) Był to dzień targowy — wkrótce znaleźli się  w gęstym tłumie ludzi. Rolnicy i rzemieślnicy z okolicy przyjeżdżali, by oferować swoje towary z wozów lub na prymitywnych straganach. Zwiedzających przyciągał słynny kościół parafialny, którego obecny stan zamierzali sfotografować.

 Zachowana bazylika

Wizytówką Wormditt była i jest wielonawowa gotycka bazylika św. Jana. W czasie walk o Warmię ponad trzynaście lat temu kościół doznał niewielkich uszkodzeń. Głównie jednak były to trafienia z broni lekkiej, które nie powodowały większych zniszczeń. Uszkodzenia spowodowane przez ciśnienie powietrza wybuchających granatów również były niewielkie.

Polska administracja wcześnie podjęła próbę naprawy bazyliki. Goście z Berlina Zachodniego mogli przyjrzeć się z bliska miejscu kultu i zrobić zdjęcia. Polski ksiądz dał im niemieckojęzycznego ministranta, który wszędzie ich zabierał. Pierwszą zmianą, która rzuca się w oczy, jest to, że kościół św. Jana jest teraz otoczony murem o wysokości mężczyzny. Polacy uznali za konieczne ogrodzenie najbliższego placu kościelnego, ponieważ w okolicy przed nim kręcili się handlarze wszelkiego rodzaju, a plac był zaśmiecony. Dziś teren wokół kościoła jest wyjątkowo czysty, a porządek panuje nawet w części nie otoczonej murem. Zewnętrznie bazylika nie uległa zmianie. Ślady napraw widoczne są na dwuspadowym dachu, wieży zachodniej oraz w nawach bocznych i kaplicach. O ile podróżni mogli sądzić, praca ta została wykonana profesjonalnie. Jej towarzyszka kilka razy zapewniała, że ​​tak jak poprzednio, będzie wystarczająco dużo środków i materiałów na niezbędne remonty. Dla miasta ważne jest zachowanie kościoła w całości.W najbliższych miesiącach wykonane zostaną naprawy terakotowego fryzu i popiersi w ostrołukowych niszach. Ponadto rozważany jest pomysł zmiany lokalizacji ołtarzy. Chociaż było przed południem, podróżnicy zastali w kościele wielu wierzących. Były to głównie Polki, które przyszły się modlić. W sumie można zaświadczyć, że zagraniczna administracja jak najlepiej dba o 580-letni niemiecki kościół św. Jana!

Kościół ewangelicki z cmentarzem

Kościół ewangelicki również pozostał nienaruszony. Nawet jeśli udacie się dzisiaj na Elbinger Strasse (ulica Elbląska), widać, że Polacy również próbowali odnowić to miejsce kultu. Widać że dach kościoła był naprawiany. Miejscowy kościół protestancki służy teraz ludności ukraińskiej mieszkającej w Wormditt i okolicach.

REKLAMA

Mieszkańcy Berlina Zachodniego również mieli niespodziankę na cmentarzu. Po tym, jak widzieli już wiele celowo zniszczonych i zbezczeszczonych niemieckich cmentarzy w południowych Prusach Wschodnich, byli bardzo zdziwieni, że znaleźli w Wormditt coś dobrego pod tym względem. Jednemu z podróżników bez trudu udało się odnaleźć grób krewnych. Pomnik był dobrze zachowany, a nazwiska nadal można było rozszyfrować. Wydaje się, że wiele starych i nowszych niemieckich grobów było regularnie pielęgnowanych. Widać było, że wyrosły chwasty. Na wielu grobowcach znajdowały się również dekoracje kwiatowe. Ministrant, który do tej pory towarzyszył zwiedzającym, wiedział że cmentarzem opiekują się siostry zakonne, które dbając o groby nie rozróżniają narodowości zmarłych.

Ratusz pod ochroną zabytków

Jak zobaczymy później, podczas gdy w śródmieściu wciąż dochodzi do rozległych zniszczeń, Polacy czynią prawdziwe wysiłki, aby zachować średniowieczne budynki Wormditt. Objęli też ochroną zabytkową ratusz, którego początki sięgają XIV wieku. Kilka lat temu na posiedzeniu władz miejskich postanowiono, że w reprezentacyjnej zabudowie, miasto powinno zachować swój średniowieczny charakter.

 Jeśli chodzi o ratusz, to i tutaj na szczęście nieznaczne zniszczenia wojenne zostały naprawione. Jeśli jednak budynek wydaje nam się dziś nieco dziwny – podobnie jak podróżnicy odwiedzający teraz Wormditt – to nie tylko z powodu potwornie zniszczonego rynku. Przede wszystkim jest to zmiana, która zaszła wraz z budkami opartymi o ratusz. Po pierwsze, zniknęły pokoje przed tymi małymi parterowymi domkami (zwanymi też kramami) przylegającymi do ratusza.

Same domy nadal stoją, ale tylko niektóre są zamieszkane. Wyższe kondygnacje są niezamieszkane, a puste oczodoły na rynku wyglądają jak martwe oczy. W rezultacie ratuszowi odebrano coś w rodzaju żywej ochrony. Dziś budynek wydaje się jakoś pusty.

Z drugiej strony pocieszający jest widok barokowej wieży na dachu ratusza, tak jak kiedyś stoi pośrodku. Do dziś zachował się w niej zabytkowy dzwon, który jest najstarszym dzwonem kościelnym na Warmii i jest jednym z zabytków kraju. Został odlany przez niemieckich ludwisarzy 575 lat temu!

Również na froncie ratusza — mamy na myśli stronę północną, gdzie znajdował się  Hakenbuden (kram) Gustava Lawsa — znajduje się stary znajomy widok. Podobnie jak za naszych czasów, w najwyższym punkcie schodkowego szczytu nadal stoi bocianie gniazdo. Kiedy berlińscy podróżnicy przybyli do Wormditt, gniazdo było właśnie zajęte przez parę bocianów. Czy istnieje piękniejszy i bardziej charakterystyczny symbol trwałości i nieśmiertelności starego Wormdita?

Kram Gustava Lawsa
Kram Gustava Lawsa

 

Zniszczone skarby

Zespół zniszczonych arkad jest bezpośrednio połączony z ratuszem. Gdy zwiedzający udali się na południową stronę ratusza - czyli tam, gdzie tylny szczyt wieńczy druga wieżyczka - zobaczyli jedynie ruiny. Zachowało się tylko kilka charakterystycznych okrągłych łuków znajdujących się tam budynków. W tym punkcie rynku nie było dotąd żadnej przebudowy zrobionej przez polską administrację. Nieruchomości udało się tylko częściowo oczyścić z zalegającego gruzu.

REKLAMA

Skierujmy się teraz na wschodnią stronę rynku. Furia wojny uderzyła tam szczególnie mocno. W tym miejscu prawie nie zachował się budynek. Wszędzie gruzy lub po prostu stojące fasady. Między domami rodaków Heinricha i Heppnera (oba były lokalami handlowymi) berlińscy podróżnicy widzieli tylko okrągłe łuki i kolumny, za którymi znajdowały się same ruiny! Polski plan odbudowy po tej stronie rynku przewiduje budowę nowych budynków na mniej więcej tej samej wysokości co obiekty handlowe Keuchela. Na razie nie wiadomo jednak, kiedy te prace mogą się rozpocząć.

Zniszczone kamienice
Zniszczone kamienice

 

Dopiero po zachodniej stronie rynku powstała jakakolwiek zabudowa. Tam wyremontowano kilka domów i zbudowano od podstaw dwa lub trzy. Polacy z powodzeniem starali się, aby wszystko powstało we wcześniejszej zabudowie. Zaangażował się w to również Urząd Ochrony Zabytków, który wsparł rekonstrukcję historyczną. W perspektywie polski plan budowlany w Wormditt przewiduje renowację wszystkich średniowiecznych budynków. Chcemy, aby pewnego dnia miasto wyglądało tak, jak je zapamiętaliśmy.

REKLAMA

W trosce o obiektywizm nie chcemy odmówić Polakom dobrej woli utrzymania Wormdita. Jednak ze względu na dobrze znane okoliczności w Polsce i Niemczech Wschodnich, szybka i kompleksowa odbudowa, taka jak nasza, nie jest możliwa. Polskie tempo odbudowy to około 1 do 45 w stosunku do RFN! Obecna administracja w naszym mieście została więc zmuszona do tworzenia indywidualnych ognisk i, podobnie jak w ostatnim czasie, przeprowadzania zabezpieczania zniszczonych budynków. Jednak jeśli chodzi o Wormditt, w żadnym wypadku nie możemy zakładać ani mówić o woli zniszczenia miasta. To, co do tej pory się wydarzyło, jest wynikiem prawdziwych wysiłków przy nieadekwatnych możliwościach i środkach! Powinniśmy być zatem zadowoleni że w Wormditt nie odbywają się akcje wyburzeniowe, jak w innych miejscach w naszej ojczyźnie. W bieżącym roku budżetowym po raz pierwszy przeznaczono większe sumy na otynkowanie nieuszkodzonych starych domów. Można zatem przypuszczać, że polska administracja chce chronić niezniszczone budynki i powoli, ale konsekwentnie kontynuować ich odbudowę. 

Ogólny

Jak wiadomo nasz Wormditt był niejako „stolicą" Warmii jako siedziba Warmińskiego Związku Rolników. Rolnictwo, handel i rzemiosło miały tu swoje naturalne centrum geograficzne. Początkowo Polacy ten fakt lekceważyli, miasto może odbudować się ekonomicznie tylko wtedy, gdy Wormditt ponownie otrzyma swoje stare zadania.

W związku z tym podejmowane są obecnie starania, aby przenieść część zadań administracyjnych do  Wormditt. Nie próbuje się już aktywizować warmińskich wsi na podstawie podziału administracyjnego terytorium, ale na podstawie ich położenia geograficznego. Po objęciu władzy przez Gomułkę sztywna kontrola państwowa została częściowo zlikwidowana i zastąpiona prywatną inicjatywą. Od tego czasu w mieście działało kilka firm handlowych i rzemieślniczych. Rozwija się także handel. Znacznie wzrosła również liczba sklepów. Jednak niczego z tego nie da się porównać z okresem przedwojennym. 7800 ówczesnych Niemców ma teraz znacznie mniejszą populację polską. Jeszcze dwa lata temu było to również niekorzystne że w północno-zachodniej części miasta do 1956 r. utworzono garnizon i zbudowano koszary. Lotnisko Krickausen (Krzykały) pod okupacją polską i sowiecką sparaliżowało normalny rozwój. Materiały do ​​odbudowy trafiły następnie do jednostki wojskowej St. Andreasberg, gdzie zbudowano nowe koszary.

 

Nawet jeśli obszar wojsk nie został dalej powiększony za Gomułki, samo jego istnienie jest ciężarem dla Wormditta. Władze miasta są tego świadome i cały czas starają się dojść do korzystnego kompromisu. Na przykład w ciągu ostatnich dwóch lat wielokrotnie prosiła dowództwo wojskowe o wykorzystanie żołnierzy do odbudowy. Do tej pory zdarzyło się to jednak tylko kilka razy iw niewystarczającym stopniu. Ostatnio rzemieślnicy z garnizonu pracowali przy remoncie w dużej mierze zachowanych arkad po północnej stronie rynku.

 

Ornecianka.poleca
https://ornecianka.produktyfinansowe.pl/

Innym poważnym problemem jest ponowne uruchomienie przemysłu Główne zadania to obecnie młyn i tartak. Ten ostatni jest w pełni korzysta z ogromnych lasów należących do miasta. Zręby można również zaobserwować w Mederwaldzie. Powołana tam polska administracja leśna musi co roku spełniać wysokie wymagania. Jednak na Warmii pozostaje tylko niewielka część drewna. W samym Wormditt jednym z klientów firmy jest fabryka drewnianych wozów i pojazdów rolniczych. 

Reasumując, można powiedzieć, że Polakom będzie jeszcze trudniej wznowić działalność przemysłową i rzemieślniczą niż odbudować zniszczone domy!