Kłopoty Zarządu Miejskiego. „Wielkoduszni ludzie" w Samopomocy Chłopskiej. Niesamowity orszak notorycznych pijaków. Pechowe miasto Orneta.
Tak się jakoś złożyło, ze gdziekolwiek w powiecie braniewskim wymówi się słowo Orneta, wywołuje ono wesoły uśmiechy, albo desperackie machnięcie ręką.
Pełne fantazji pomysły, przerost aspiracji i wszelkiego rodzaju nadużycia zawsze zdarzają się... w Ornecie. Naturalnie jest to dziełem przypadku, ale niemniej miasteczko liczące ponad 4000 mieszkańców w stara się usilnie być pępkiem całego powiatu.
Orneta posiada w sobie wiele uroku i średniowiecznych zabytków, która nadają miastu charakter nieco uroczysty i trochę, jakby bajkowy. Uliczki są wąskie, często wykładane kolorową, terrakotą, a kamieniczki utrzymane w stylu minionych stuleci, tworzą harmonijną całość z rynkiem. Jest on zamknięty czworobokiem podcieni, mając pośrodku ratusz pochodzący z XIV stulecia, który zastał odremontowany kosztem 2 milionów zł. Mieścił się w nim Zarząd Miejski, który obecnie przeniósł się do wyremontowanych specjalnie w tym celu budynków. Ratusz postanowiono wydzierżawić, aby dawał jakiś dochód. Rada Miejska jest zdumiona, że nikt na ten obiekt nie reflektuje. Są z tego powodu obrażeni nieomal na społeczeństwo całego powiatu. Obok rynku wznosi się monumentalny kościół z okresu wczesnego średniowiecza o ciekawej sylwetce przyozdobionej rynnami w kształcie smoków. Poprzedni dziekan chciał stworzyć tutaj biskupstwo, ale i to jakaś nie znalazło poparcia. Wobec togo obraził się i całą rodziną wyjechał do centralnej Polski.
Orneta została najmniej dotknięta działaniami wojennymi, gdyż tylko 12 procent budynków poniosło uszkodzenia, co jest minimalnym zniszczeniem w porównaniu z innymi miasteczkami i wsiami Pomorza Mazurskiego. W 1945 r. Orneta przeżyła zwycięski najazd szabrowników z pow. grójeckiego. Pod pretekstom osiedlenia się wywieźli nieomal wszystko, nie szczędząc nawet muszli klozetowych. Ale czasy te minęły i Orneta jest dziś w pełni rozwoju.
Pod względem gospodarczym jest to najlepiej położone miasto w północnej części Warmii. Odbywają się więc tutaj targi, które skupiają często do 2 tysięcy wozów. Zjeżdżają powiaty takie jak Morąg, Pasłęk,Lidzbark, Braniewo i Górów. Mimo ogromnej ilości produktów jadalnych i Orneta miała swoje chwile słabości, gdy zabrakło nagle masła, słoniny, cukru, a nawet soli, którą ludność w jakimś niezrozumiałym popłochu zakupowała kwintalami w spółdzielniach.
Orneta posiada fabrykę wyrobów drzewnych, z której na razie czynny jest tartak, Techniczną Obsługę Orneta posiadła fabrykę wyrobów drzewnych, Techniczną Obsługę Traktorów oraz nowoczesną chłodnię wraz z wytwórnią lodu sztucznego i rzeźnią. Miasto tak układa swoje interesy, aby wszystko skupiać w swoich rękach i wypłynąć z czasem jako miasto powiatowe. W ub. roku Orneta przeżyła chwile pełne emocji, gdy postanowiono na własną rękę stworzyć tu... starostwo. Rada Miejska wzięła się raźno do dzieła przeprowadzano kosztowne remonty budynków na biura starościńskie i część wojewódzkich, a nawet wytypowano starostę. Zdarzyło się kiedyś, ze do Zarządu Miejskiego zawitał jakiś obdartus twierdząc, że jest bez pieniędzy i szuka pracy. Natychmiast kazano napisać mu podanie, nie rozpatrując bliżej sprawy. Burmistrz, wypłacając mu szerokim gestem l60 złotych powiedział, zwracając się do obecnych przy tym urzędników z Braniewa: — Nikt jeszcze z Ornety nie odszedł, aby go hojnie nie obdarowano...
Jednym słowem Orneta myśli o wszystkim, tylko nie o rzeczach najistotniejszych. W Ornecie żyją wielkoduszni ludzie o szerokim geście i chęci obdarowania bliźnich, ale niestety nie z własnej kieszeni. Dlatego ten cały zarząd Spółdzielni Samopomocy Chłopskiej powędrował do aresztu. Chodziło właściwie o drobnostkę. Po prostu prezes zarządu robił wagonowe podarki z siana swemu teściowi z centralnej Polski. Nawet przewóz był opłacany z tych samych spółdzielczych pieniędzy.
Wiadome do niedawna było, ze powiat braniewski stał „dzielnie" na pierwszym miejscu ze wszystkich powiatów na Z. O. pod względem spożycia alkoholu. Ten osiemnastotysięczny powiat wypijał ognistej wody za 6 milionów zł miesięcznie. Dziś zajmuje on jut? 6 miejsce. Gniazdem alkoholizmu stała się Orneta — miasto najwcześniej zasiedlone w całym powiecie. Przed paroma dniami Ojcowie Redemptoryści urządzili wielką misję wzywając do walki z alkoholizmem. W tym celu postanowiono ufundować wielki krzyż, na który wszyscy notoryczni pijacy Ornety mieli złożyć przysięgę nie picia więcej wódki. Nadleśniczy wytypował ogromny dąb i rzesza pijaków ruszyła gremialnie wyciosywać krzyż pod okiem braciszków. Robota przy śpiewie pobożnych pieśni trwała kilka godzin.
Wreszcie orszak notorycznych pijaków składający się z 50 osób ruszył ku miastu oddalonemu o 3 kilometry, dźwigając na swoich barkach monumentalny krzyż. Na każdym skrzyżowaniu drogi, a później ulic Ornety wszyscy poklękali i składali uroczyste ślubowanie. W centrum miasta przyłączyła się do orszaku gromada obywateli i wszyscy ze śpiewem ruszyli w kierunku kościoła, gdzie na placyku wkopano krzyż misyjny. Po jeszcze raz złożonej przysiędze tłum ulotnił się niepostrzeżenie do najbliższej knajpy, aby wzmocnić podszarpnięte siły. Tego wieczora wypito więcej alkoholu, niż każdego innego dnia. Ksiądz na ambonie w najbliższą niedzielę znalazł jednak usprawiedliwienie dla słabych duchem.
— No cóż. Ustawili krzyż, przysięgli że nie będą pić wódki i musieli to oblać...
Tak się zakończyła jedna z wielu nieudanych imprez pechowego miasta Ornety.
{rfbcomment}100%{end-rfbcomment}