Mam też drugą historię związaną z tymi samymi okolicami, tye że rzecz działa sie po drugiej stronie szosy.
Mój sąsiad, mieszkaniec Kwiatowej śp.Ryszard Wyszomirski (senior) opowiadał mi jak późną wiosną 1945r na polu we wspomnianym miejscu dokonywał orki używając do tego celu konia. Miał za sobą kilka godzin intensywnej pracy, słońce stojące wysoko na niebie prażyło niemiłosiernie. Rytek (tak go nazywali sąsiedzi) by strasznie spragniony. Woda, w manierce, którą miał do picia dawno sie skończyła. Postanowił wejść do lasu, i poszukać strumyczka, który tam podobno płynął. Rzeczywiście, po jakimś czasieusłyszał przyjemnie szemrzącą strugę, bez namysłu więc padł na kolana i łapczywie zaczął pić zimną, leśną wodę.
Wydawało mu się, że takiej smacznej wody, to nie pił nigdy w życiu.
Gdy ugasił swoje straszliwe pragnienie, otarł usta rękawem i powstał z klęczek to błyskawicznie zmienił zdanie i zwrócił naturze wypitą wodę.
Dlaczegóż to?
Otóż kilka metrów powyżej twarzą do ziemi, do połowy zanurzony w wodzie, w hełmie leżał trup niemieckiego żołnierza.
Przepraszam za te ,,makabreski", ale to część historii naszego miasta.