Znów będę się plątał z kąta w kąt,
w tutejszy, specyficzny sposób –
jam przecież orneciak, chłopak stąd.
Wór wspomnień i szczypta patosu.
Znów przeszlifuję znajome szlaki,
trochę jak kiedyś, lecz – inaczej,
bo tej Ornety, jak przed laty,
dziś już, niestety, nie zobaczę.
Siding i okna plastikowe,
styropian, jak kołderka – ciepły,
w modzie dla tego, co lepsze, nowe,
szczelnie, jak smog mury oblekły.
Znów, jak zwykle stanę na moście,
przywitam się z moją ,,wierną rzeką”,
powspominamy coś z przeszłości.
Ona tu wciąż, a ja – daleko.
Znów będę się po nocach błąkał,
marzy mi się ta chwila słodka…
Za dobrze wiem, że to czcza mrzonka –
Tych, których chciałbym, już nie spotkam.