Azyl
Siedzi człowiek sam na tarasie,
czeka kiedy liść puszczą brzozy.
We właściwym miejscu i czasie
anioł-stróż mikrobiocenozy.
Sosnę o której marzył – kupił.
Brzózki wydarł spod buldożera.
Świerka na Ukrainie złupił.
Resztę dobry wiatr mu dozbierał.
Stawiał doniczki dobry człowiek
i resztą już się nie zajmował.
Snu to mu nie spędzało z powiek,
a wiatr przesadzał i flancował.
Naznosił mu w darze nasionek
takich, szmakich i owakich,
zamieszkał tam też pasikonik –
jak on na czwarte piętro trafił ?
I wyrósł dziwny twór na dachu,
ani to ogród, ani to las.
Azyl od stresu, doła, krachu.
Na trudne czasy meta w sam raz.
I siedzi człowiek wśród zieleni
z książką, z kawą, muzyki słucha,
a gdzieś na świecie zło się pleni,
a gdzieś na świecie – zawierucha.