Dokładny opis co i jak wywieźli wyzwoliciele ze zdobytej Ornety. Lubili bardzo kulturę
Wraz z wejściem Rosjan miasto i okolica niemal wymarła. Nieliczni niemieccy cywile, którzy nie zdążyli lub nie chcieli uciec stali się darmową siłą roboczą. Prócz pracy w polu i sprzątania gruzów przymuszono ich do sortowania i pakowania wszelkiego rodzaju mienia ruchomego, które teraz stało się zdobyczą wojenną Rosjan. Ulica po ulicy, mieszkanie po mieszkaniu "oczyszczano" ze wszystkich sprzętów łącznie z pstryczkami na ścianach. Jeżeli jakieś meble zostawały to przeważnie w stanie nie nadającym się do użycia. Wszystko wywożono ciężarówkami na wydzielone składowiska. Ubrania i książki (choć przecież niemieckie!) zgromadzono w budynku gimnazjum. Na dworcu zebrano wielką liczbę pianin i fortepianów. Stały tak tygodniami pod chmurką. Grupa Niemek pakowała do skrzyń setki luster owiniętych w szmaty. Na uwagę, że lustra mimo szmat i tak się w transporcie stłuką dostały odpowiedź: "Do Rosji! Kultura". Później tą samą grupę Niemek zagoniono do załadunku... szyn kolejowych. Szyny leżały na wielkiej stercie w towarowej części stacji. Te kobiety miały je załadować na platformy kolejowe. Jak nie trudno przewidzieć przeładunek nie wypalił i po 2 godzinach prób rosyjscy pilnujący dali sobie spokój. Być może chodziło o szyny pochodzące z rozbiórki szlaków do Słobit, Morąga i Lidzbarka, ale tego się już raczej nie dowiemy
cytat z
www.ruciane-nida.org/kmk/viewtopic.php?p=9025
na podstawie
"Wormditt. Eine ermländische Kleinstadt in Ostpreussen"